
Księdza Andrzeja Zwolińskiego poznałam 15 września 1990 roku na spotkaniu w Elektrowni Jaworzno III, które zorganizował Stanisław Kramarczyk Przewodniczący NSZZ „Solidarność”. Zaprosił tych wszystkich co pracowicie zaangażowali się w działalność przeciw ustanowionemu porządkowi Polski Ludowej.
Byliśmy opozycją dla ówczesnej władzy. Rozdawaliśmy ulotki, gazetki, pocztówki, książki niecenzurowane. Podczas wyborów w 1985 włączyliśmy się w akcję bojkotowania, roznosząc antywyborcze ulotki. Pamiętam, że moim obszarem było osiedle Podłęże, należało zostawiać materiały w windach, na parapetach okien klatek schodowych. Każdy z nas szedł w pojedynkę, a kiedy wracaliśmy po tej robocie, wyły już milicyjne suki. Z tej nielegalnej działalności znałam tylko dwie osoby. Bo i po co więcej. Do dziś nie wiem jak nas wszystkich odnalazł przewodniczący Stanisław Kramarczyk i pozapraszał na elektrowniane spotkanie.
Wśród rozdawanych i wypożyczanych broszur drugoobiegowych były także takie chwytające za serce odniesieniami historycznymi. To publikacje Andrzeja Radwańskiego: „Moja Ojczyzna”, z 1982 roku i „Pamięć polskich pól”. Tekst sprzed 42 lat brzmi, jak nakaz moralny:
Każdy z nas musi zadać sobie pytanie o drugiego człowieka w roku Polski 1982. Trzeba nam dokonać rachunku sumienia z pomocy, z pamięci o innych, z solidarności, z niesienia jedni drugim brzemion.
Wówczas publikacje Radwańskiego można było dostać od zaufanych osób w krakowskim kościele świętej Anny. Nie przychodziło mi do głowy, że autor broszurek, to ks. Zwoliński. Ten, co swoją nie tylko duszpasterską działalnością wpisze się na trwałe w „Solidarnościową” historię Jaworzna. W gościnnej Elektrowni z księdzem o tym rozmawiałam. Był mi znany ks. Zwoliński nie tyle z Jaworzna, ile raczej z kościoła Marii Magdaleny w Rabce. Echa jego kazań i działalności antypaństwowej dochodziły do naszego miasta. Proboszczem tej parafii był ks. Tadeusz Janikowski, jaworznianin. W Rabce Służba Bezpieczeństwa za działalność opozycyjną odwetów księdzu Zwolińskiemu nie szczędziła. Kontynuował w rabczańskiej parafii i takie duszpasterstwo, co w Jaworznie rozpoczął. Między innymi: obrona krzyża, „Sacrosongi”, pielgrzymki, nauczanie historii bez białych plam. W roku 1988 władze kościelne wysłały księdza na studia doktoranckie. Zadbały w porę.
Po spotkaniu w Elektrowni zaprosiłam księdza do biblioteki, w której pracowałam. „My z podziemia” tak zatytułowałam spotkanie z ks. dr. Andrzejem Zwolińskim, odbyło się 28 wrześniu 1990 roku.
To był czas młodziutkiej nowej Polski, „Solidarność” wygrała; nasza „Solidarność”. W ten czas nadziei, w roku 1990, ksiądz Andrzej Zwoliński wspominał:
Pobyt tutaj w Jaworznie to był także wielki czas współpracy z „Solidarnością” podziemną, to były kontakty z ludźmi, którzy byli internowani, później powrócili do domów, wielu z nich jak Staszek wyjechali są już za wielką wodą, tam musieli budować nowe życie, musieli tworzyć od nowa. W stanie wojennym tutaj także przez plebanię jaworznicką szła cala sieć kolportażu na całe Jaworzno. Bliskie związki z kopalnią „Komuna Paryska” i bliskie związki z Elektrownią Trzy. Dalej konspiracja i nie było wiadomo gdzie te książki docierają, dochodzą, kto je czyta, kto je ma w rękach.
Opowiadał o pracy duszpasterskiej z młodzieżą w Jaworznie. O tym jak na komisariat go wieźli i nie dowieźli; akcja młodzieży udaremniła aresztowanie księdza. Nazwisk milicjantów, ludzi SB wówczas nie wymieniał, w wydanych teraz zapiskach już nie pominął. Jego duszpasterskie inicjatywy były solą w oku milicji. Ówcześni biblioteczni słuchacze księdza, to także parafianie z Osiedla Stałego, brali udział w pilnowaniu krzyża, śpiewaniu pieśni Maryjnych na placu budowy kościoła. Niektórzy należeli do założonej przez księdza Zwolińskiego wspólnoty osób niepełnosprawnych.
Prezydent miasta Andrzej Węglarz, czytelniczka Maria Sucheta i ks. Zwoliński (fot. Jacek Nosalik)
Wtedy na spotkanie z księdzem do biblioteki, przybył prezydent miasta Andrzej Węglarz, dyrektor Halina Żuczek. Fotografia utrwaliła nas roześmianych. A było tak: ks. Andrzej mówił: kościół do polityki się nie mieszał. Na te słowa tylko się uśmiechnęłam i słuchałam księdza w skupieniu. A jak skończył to powiedziałam: z tym niemieszaniem się kościoła do polityki to jest tak, jak z Tischnerowską trzecią prawdą. Zareagowaliśmy śmiechem. Ksiądz wtedy doprecyzował:
Nigdy kościół do polityki nie powinien się mieszać, zawsze powinien stać tam, gdzie jest zagrożenie moralne. Kościół ma obowiązek być sumieniem danej epoki i musi ocenić co dobre, co złe jeśli jest zagrożenie moralne.
Bibliotekarka Barbara Sikora i ks. Zwoliński (fot. Jacek Nosalik)
W roku 1990 Duszpasterstwo Młodzieży Archidiecezji Krakowskiej wydało książkę pt. „Ile razy...? Nowe reduty polskie”. Autor ks. Zwoliński wpisał mi na karcie tytułowej dedykację, budzącą wciąż od nowa nadzieje: „Z życzeniami by było lepiej”. Jakże aktualna, kiedy myślę: co się stało z Polską, co się stało z „Solidarnością? Co się z nami stało?
Z takimi wspomnieniem sprzed 34 lat udałam się 19 czerwca 2024 na spotkanie z ks. profesorem Andrzejem Zwolińskim: kierownikiem Katedry Katolickiej Nauki Społecznej w Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, autorem 320 publikacji naukowych i popularnonaukowych.
Muzeum Miasta Jaworzna zapełniło się liczną publicznością, która księdza znała. Widać było, że cieszy się z tego spotkania. Zanim słuchacze zasiedli do wysłuchania gościa, nabyli jego najnowszą książkę. „Wśród przyjaciół na Osiedlu Stałym 1982-1984” to inicjatywa wydawnicza Przemysława Dudzika, dyrektora Muzeum.
Spotkanie z ks. Zwolińskim odbyło się w sali wystawowej w scenografii wymownej wystawy Wojciecha Pietrasza. Obrazy: coś patrzy, syberyjska katorga, mówią o ciągłości historii. Owe plagi odwieczne: donosy, cenzura. I szlachetność, cena nie raz najwyższa za działania przeciw dyktatorskiemu porządkowi. W najnowszej książce ks. Zwoliński, zwraca uwagę na powtarzalność historii pisze:
Nie wolno nam patrzeć spokojnie w przyszłość, jeśli nie mamy odwagi i woli spojrzenia w przeszłość w dzieje naszych ojców i dziadów.
Więc scenografia spotkania jak na zamówienie. Temat nieodległy: Polska Ludowa, działalność opozycyjna księdza i grupki parafian. Tamten czas ocalił ksiądz w zapiskach, a na spotkaniu opowiadał. Ot historia tworzona przez tych, co odnajdą siebie na stronicach książki. Oni na sali byli, ci sprzed 40 lat. Dziewczyna na fotografii, Anna - i siedząca tuż przy mnie pani to właśnie ona. Dzisiaj nauczycielka angielskiego. Album z fotografiami przyniosła z tamtej modlitewno-opozycyjnej przygody.
Kustosz Muzeum Adrian Rams, który spotkanie z autorem książki prowadził, zadawał pytania i fotografie wyświetlał, wsłuchując się w słowa prelegenta. Kto zna ks. Zwolińskiego choćby tylko z wykładów uniwersyteckich to wie, że mówi interesująco, w szerokiej płaszczyźnie historycznej, ewangelicznej.
Więc szło mu jak zawsze ciekawie, z humorem i ekspresją. Słuchaliśmy, dwie bite godziny. Z wdzięcznością mówił o ks. Józefie Lendzie, o młodzieży. Mówił o budowaniu kościoła na Osiedlu Stałym. Słuchacze nawiązywali do wspomnień, co kto pamiętał i jak pamiętał. A na zakończenie kolejka po dedykacje.
Uratowana historia w zapiskach księdza, wpisuje się w cykl muzealny: „Napiszmy wspólnie historie Jaworzna”. Zatem pomyślmy co warto ocalić. Jak żyje w nas to, co ważne dla Jaworzna, co budowaliśmy codziennym trudem.
Książkę ks. Andrzeja Zwolińskiego: „Wśród przyjaciół na Osiedlu Stałym 1982-1984” zredagował Adrian Rams, solidnie przygotowując komputeropis. Redakcja techniczna i bardzo przemyślane opracowanie graficzne, to dzieło dr. Sławomira Śląskiego. Publikacja jest do nabycia w Muzeum Miasta Jaworzna.
Barbara Sikora
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Proszę szanownego Księdza co się stało z tymi ludźmi którzy sa na tych historycznych zdjęciach połowaz nich chodzi dziś z pustymi serduszkami i wierzą w swojego góru jak w Boga sam kiedyś brałem czynny udział w wyborach rozklejajac plakaty Akcji Wyborczej Solidarność dziś sie tego wstydzę jak ludzie dawnej Solidarności pluja na Straz Graniczna czy na wyborców inaczej myślących i inaczej głosujacych